30 lipca w Kalwarii Pacławskiej na Podkarpaciu odbyła się zorganizowana przez zreaktywowane po 30 latach, wywodzące się ze środowiska kultury niezależnej, Przemyskie Towarzystwo Kulturalne III konferencja z cyklu „Wydarzenia i ludzie XIX i XX wieku – Przemyśl, Ziemia Przemyska i Podkarpacie w Europie Karpat”.
Gospodarzem imprezy był prezes PTK, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Marek Kuchciński, a prelekcję nt. wybitnych ludzi Kościoła i ich wpływu na postrzeganie wartości w Europie Środkowej wygłosili prof. Włodzimierz Bernacki, dr Imre Molnár z Węgier, dr Jan Musiał i gwardian o. Krzysztof Hura.
– Ta cała otoczka, ten szereg różnych inicjatyw, pomysłów i środowisk, które w wielkim ruchu Solidarności miały miejsce, tutaj na Ziemi Przemyskiej, ulega trochę zatarciu. Myślę, że powinniśmy kontynuować to dzieło. To po pierwsze. A po drugie, jest ważne także, by myśleć o przyszłości, a więc wydobywać życie osób, postaci, ludzi wybitnych, zapomnianych albo niedocenianych – mówił Marek Kuchciński. – Postaci takie jak abp. Ignacy Tokarczuk, o. Wenanty Katarzyniec, János Esterházy kształtowały postawy moralne w Europie Środkowej. Nasza część Europy to wielkie bogactwo intelektualne i siła, jaką daje nam wiara. To tradycja, którą z dumą musimy zachować. Potrzebujemy autorytetów, miłości, szacunku, pokory, sprawiedliwości, budowania więzi. Potrzebujemy nadziei. Dlatego wracamy do opowieści o ludziach będących moralnymi drogowskazami – dodał marszałek.
– Mówić dziś o wybitnych osobistościach Kościoła w wieku XIX, to mówić o czasie, w którym większości narodów tej części świata nie było dane posiadać bytu państwowego, to mówić o postaciach, które cieszyły się autorytetem. Dziś w Europie Zachodniej byłoby trudno zrozumieć, dlaczego te osobowości są tak dla nas istotne również dzisiaj. To one budowały poczucie tożsamości i to, co nazywamy tradycją – przekonywał prof. Włodzimierz Bernacki. Przypomniał również, że nasza elita intelektualna była brutalnie wyniszczana nie tylko w czasie zaborów, ale także po wojnie, w czasach komunizmu. Po 89 roku w państwach naszej części Europy pojawiły się grupy, które starały się powrócić do autorytetów, do systemu wartości o fundamentalnym znaczeniu. Jednocześnie nakreślił niebezpieczeństwo płynące z zachodnioeuropejskiego myślenia o autorytecie jako drodze do autorytaryzmu.
– Polsko-węgierska przyjaźń jest darem od Boga i świętością, tak jak święta jest ziemia galicyjska, w której spoczywa 70 tys. węgierskich żołnierzy – rozpoczął wykład dr Imre Molnár. Z Galicji właśnie pochodził János Esterházy, syn węgierskiego arystokraty i polskiej hrabianki, którego postawa wyraża tożsamość chrześcijańską i narodową – który w 1939 roku zachęcany do przekształcenia partii w nazistowską odpowiadał: Naszym znakiem jest krzyż, a nie swastyka. Tym samym Esterházy przestrzegał, że naród, który ze swojej tradycji pozbywa się Boga, skazany jest na upadek. Po klęsce wrześniowej Polski organizował przerzut żołnierzy polskich na Węgry. Po wojnie zesłany do sowieckich łagrów, a następnie dożywotnio zamknięty w czechosłowackim więzieniu, zmarł z wycieńczenia w 1957 roku.
Kolejna, przedstawiona przez dra Jana Musiała, postać jest niezwykła nie tylko ze względu na piękną drogę ku Bogu czy niezłomną postawę wobec komunistycznego reżimu, ale także z powodu bliskości dla swoich parafian – wiele osób przybyłych na kalwaryjną konferencję znało abp. Ignacego Tokarczuka osobiście, znało go jako „pasterza diecezji zobowiązanego do tego, aby była ona w coraz większym stopniu domem Bożym, aby jak najwięcej z Boga było we wszystkich decyzjach i w sercach diecezjan”. „Mam być prorokiem prawdy, heroldem Chrystusa, pasterzem swego ludu nie na piśmie, ale w czynie” – deklarował i wprowadził w czyn abp. Tokarczuk. Prawda w posłudze biskupa miała znamienne miejsce. Była przez niego nadużywana, szczególnie w kazaniach, do tego stopnia, że klerycy przemyskiego seminarium duchownego urządzali zawody, kto wyłapie tego słowa najwięcej przykładów. Dobro jest nam dane bez zasługi – mówił – bo sami jesteśmy dobrem w oczach Boga, piękno jest przydane bez zobowiązań, ale prawda jest nam zadana. Kto przyjmuje prawdę, powinien według niej żyć. Wtedy będzie i dobry i piękny.
Na koniec sylwetkę o. Wenantego Katarzyńca przedstawił – również franciszkanin – kalwaryjski gwardian o. Krzysztof Hura. Święty był tak niezwykłą postacią dla miejscowej ludności, że po odpustach zabierano ze sobą grudkę ziemi, pod którą leżał. O wielkim zainteresowaniu o. Wenantym świadczy również liczba wydanych na jego temat 85 pozycji, jakiej nie doczekał się żaden inny święty. Pod wielkim wrażeniem o. Wenentego pozostawał także zabiegający o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego o. Maksymilian Kolbe, który wspominał, że jego przyjaciel nie silił się na czyny nadzwyczajne, ale zwyczajne wykonywał nadzwyczajnie. Jedna z penitentek, pozbawiona obydwu nóg, którą spowiadał, wspominała: ”Gorycze, zwątpienia: wszystko potrafił dobrocią ukoić! Zawsze po spowiedzi przed nim odbytej owładał duszą błogi pokój: czułam że spowiadałam się u świętego”
tekst: Marta Olejnik